komiksy: 1933 komiksy polskie: 187 seriale animowane: 112 biografie: 59

Spider-Man 2099 #15

Spider-Man 2099 #15Numer: Spider-Man 2099 #15
Tytuł: The Rise Of The Hammer
Wydawnictwo: Marvel Comics 1994
Data wydania: Styczeń 1994
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Rick Leonardi
Tusz: Al Williamson
Kolory: Steve Buccellato
Litery: Rick Parker
Okładka: Rick Leonardi
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak

Streszczenie

W zaciszu swojego mieszkania Jordan Boones pisze e-maila, w którym zdradza niejakiemu Henry’emu szczegóły swojego krótkiego okresu zatrudnienia w Alchemaxie – porażkę badań nad wirtualną rzeczywistością oraz zdobycie tajnych informacji na temat projektu Valhalla. Wiadomość zostaje wysłana, a sam naukowiec planuje wykorzystać zdobytą wiedzę do własnych celów, jednak zostaje powstrzymany przez nagłe wtargnięcie najemnego oficera służb porządkowych Alchemaxu.

W slumsach Nowego Yorku, Spider-Man ochoczo zabiera się za przywrócenie harmonii i praworządności w dzielnicy biedoty, po raz kolejny wdając się w bijatykę z członkami gangu Fenris. Wygrana przychodzi bez większego wysiłku, lecz po chwili na arenie walki pojawia się groźnie wyglądający lider gangu z potężnym mieczem w dłoni. Miguel ani przez chwilę nie ulega wrażeniu, jakie stwarza rosły osiłek i pokonuje go jednym ciosem, rozrywając przy okazji na strzępy broń przeciwnika przy pomocy swoich pazurów. Zastraszona i wynędzniała ludność slumsów na widok porażki swoich ciemiężycieli otacza zamaskowanego superbohatera, składając mu pokłony i prosząc zwiastuna Thora o błogosławieństwo. Widząc niezręczną sytuację Miguel delikatnie wycofuje się, kierując się z powrotem w stronę centrum Nowego Yorku.

Kasey po powrocie od lekarza gromadzi swoich towarzyszy broni i wspólnie naradzają się jak wykorzystać przewagę uzyskaną, dzięki interwencji Spider-Mana w dzielnicy nędzy. Gabe, słysząc podekscytowanie w głosie swojej dziewczyny, gdy ta mówi o superbohaterze, wychodzi, manifestując swoją zazdrość.

W biurowcu Alchemax Dana łączy się przez videofon z apartamentem Miguela, próbując nadaremno uzyskać od Lyli jakiekolwiek informacje na temat narzeczonego. Towarzyszący jej Tyler, przybierając poważny ton głosu, zaczyna tłumaczyć, co się z nim stało, urywa jednak w pół zdania, gdyż do pokoju wchodzi niespodziewanie sam Miguel. Para zakochanych czule wita się ze sobą, upewniając się nawzajem, że wszystko jest w porządku. Przy okazji na jaw wychodzi fakt kłamstwa automatycznej sekretarki Miga – nie przekazała ona informacji od Dany o jej stanie. Atmosferę rozluźnia wtrącenie się Stone’a, który zaprasza narzeczonych na wycieczkę do „latającego miasta” (o istnieniu takich miast mówił chociażby Vulture w Spider-Man 2099 #7) na ceremonię otwarcia. Przekazuje również swojemu podopiecznemu wieści o zwolnieniu Jordana Boonesa ze stanowiska.

W domu opieki Conchata wysłuchuje relacji na temat sytuacji w mieście, w szczególności na temat zaangażowania Spider-Mana w walkę z przestępczością w slumsach.

Miguel i Dana, w odrzutowcu pilotowanym przez przewodniczkę, zbliżają się do latającego miasta zwanego Valhalla (tego samego, o którym pisał w e-mailu Jordan Boones). Wspólnie podziwiają zapierający dech w piersiach, monstrualnej wielkości cud techniki i architektury. Przelatując obok Bifrostu, mostu wykonanego z cząsteczek magnetycznych i antygrawitacyjnych, łączącego główną część miasta z unoszącą się nad ziemią budowlą, zostają pokrótce wprowadzeni przez Miguela w tło historyczne będące inspiracją do nadania nietypowej nazwy temu obiektowi – wg nordyckiej mitologii był to most łączący Asgard (krainę bogów i ojczyznę Thora, Odyna, itd.) z Ziemią.

Po wylądowaniu trójka „turystów” udaje się na główny plac, gdzie zaczyna się odliczanie do próbnego uruchomienia jednocześnie wszystkich głównych systemów zasilających latające miasto. Wysoko poza granicą widzenia przeciętnych ludzkich oczu Miguel dostrzega postać mężczyzny stojącego na gzymsie budynku. Gdy po zakończeniu odliczania wszystkie systemy zaczynają w pełni funkcjonować rozlegają się gromkie brawa i radosne okrzyki. Nagle silny wstrząs pozbawia równowagi przybyłych na uroczystość gości i miasto zaczyna powoli przemieszczać się. Zgromadzeni ludzie wpadają w panikę. Wtem nad ich głowami pojawiają się dwie świetliste postacie. Przybysze określają się mianem przedstawicieli rasy bogów: bogiem piorunów Thorem i strażnikiem mostu Heimdallem, zwiastując swój powrót. Dzierżący w dłoni potężny młot, jasnowłosy Thor zapowiada początek złotego wieku i śmierć fałszywym prorokom oraz posłańcom jego słowa.

Recenzja

Moje pierwsze spostrzeżenie tym razem wiąże się z poprzednimi recenzjami serii. Wówczas często krytykowałem nieudolną i niedbałą kreskę rysownika Ricka Leonardi. Co prawda ocena za grafikę nie wpływała tak znacząco na ogólną notę, jednak z moich ust padały niejednokrotnie słowa dobitnie karcące efekt pracy tego artysty. Myślę, że przyszedł już czas najwyższy, by nieco skorygować swój osąd. Wpływ na zmianę decyzji mają właściwie dwa istotne argumenty. Pierwszy dotyczy wyjątkowo nieudanych graficznie numerów #9 i #14, które w moim mniemaniu zaniżyły poziom do tego stopnia, iż wzbudziły silną tęsknotę za Leonardim. Drugi argument jest raczej trudny do uzasadnienia, ponieważ licząc od numeru #11, po prostu przyzwyczaiłem się do nietypowego stylu naczelnego rysownika. Co prawda nie przestał popełniać tych samych błędów, które raziły moje wrażliwe oczy w pierwszych numerach, lecz ja przestaję je dostrzegać! Przyczynił się do tego z pewnością dużo lepszy dobór kolorystyki komiksu – pokłony w stronę Steve’a Buccellato. Biorąc pod uwagę przytoczone argumenty, od tej pory Rick Leonardi przestanie odczuwać ciarki na plecach ilekroć piszę recenzję. Mimo wszystko nie oznacza to taryfy ulgowej dla gościnnie występujących rysowników.

Numer stanowi kontynuację serii komiksów, które począwszy od numeru #11 utrzymują bardzo wysoki poziom i poza drobnymi zastrzeżeniami stanowią wzorcowy przykład tego, w jaki sposób można przyciągnąć rzeszę fanów i zwolenników. Trudno wyobrazić sobie, co jeszcze mogłaby wymyślić grupa twórców komiksu, by ulepszyć serię i spotęgować piorunujące wrażenie wśród czytelników, a jednak… Pod koniec numeru w dziale korespondencji i nowinek można dowiedzieć się o nadchodzącym wielkimi krokami crossoverze (dla niewtajemniczonych to takie przenikanie się wątków fabularnych z różnych serii w ramach uniwersum; w tym konkretnym przypadku chodzi o Uniwersum 2099) pod tytułem Fall of the Hammer. Dla tych, którzy zaznajomili się z treścią bieżącego numeru Spider-Man 2099 jak najbardziej prawidłowym będzie skojarzenie, że crossover dotyczy niespodziewanego pojawienia się przedstawicieli rasy mitycznych bogów Asgardu – w tym samego Thora! Płynie stąd również dość oczywisty wniosek – aktualny odcinek jest wprowadzeniem do crossovera i spełnia swoją rolę znakomicie.

Na szczególną uwagę zasługuje scena rozmowy Tylera i Dany, podczas której Stone wyraźnie próbuje powiedzieć jej coś przełomowego. Dopiero wejście Miguela sprawia, że szef Alchemaxu wycofuje się z tematu… „Curiouser and curiouser” można by powtórzyć za Alicją z Krainy Czarów, czytając niemal każdą ze scen zawartych w numerze. Preludium do crossovera zapowiada się również jako preludium do czegoś o wiele większego. Być może już nadszedł czas, by uchylić rąbka tajemnicy spowijającej wydarzenia w Nowym Yorku.

Bezwstydnie przyznaję 6 pajączków i ostrzegam, że nie zawaham się użyć tej oceny w przyszłości!

Ocena:

Autor: Doogy

Spider-Man 2099 #15 Spider-Man 2099 #15 Spider-Man 2099 #15


Related Articles

About Author

Majk