komiksy: 1933 komiksy polskie: 187 seriale animowane: 112 biografie: 59

Niewykorzystane szanse

RECENZJA FILMU „VENOM”

Venom (2018)W dzieciństwie uwielbiałem komiksy z Venomem. Jeszcze długo w pamięci pozostaną mi rysunki Marka Bagley’a czy Erika Larsena, przedstawiające starcia Spider-Mana z jednym ze swoich arcywrogów. Również odcinki z Venomem z kreskówki Spider-Man: The Animated Series pamiętam do dzisiaj tak, jakbym oglądał je wczoraj. I to niejako mówi nam bardzo wiele o jednym z bardziej kultowych superzłoczyńców.

Pierwsza rzecz – ciężko rozdzielić genezę Venoma od Spider-Mana. Jasne, nie oczekuję, by od razu robić film z Secret Wars i przedstawiać tak zwariowaną historię tylko po to, by Spider-Man mógł sprowadzić symbionta na ziemię. Ale kompletne oderwanie Venoma od losów ścianołaza jest w mojej ocenie jednym z fundamentalnych błędów filmowców odpowiedzialnych za kinowego „Venoma”. Bez personalnego konfliktu pomiędzy Spider-Manem a Eddiem Brockiem film traci bardzo wiele, zwłaszcza że na poziomie scenariusza nikt nie próbował tego nadrabiać wciągającą historią czy fascynującymi postaciami. Lepszym posunięciem byłoby wprowadzenie Venoma w którymś z filmów o Spider-Manie, a dopiero później stworzenie spin-offa. Ale na to jest już za późno.

Venom (2018)Co gorsze, Eddie Brock w wykonaniu Toma Hardy’ego bywa zwyczajnie groteskowy. Niemal od początku widać, że Hardy chciał stworzyć niezapomnianą kreację, ale zdrowo przesadził. Wygląda to trochę tak, jakby występował filmie klasy B z pogranicza horroru i komedii, a cała reszta obsady z kijem wsadzonym w tyłek udawała oskarowy dramat. Z dwojga złego i tak wolę Hardy’ego – przynajmniej można się pośmiać, choć nie wiem, czy tego właśnie oczekiwał Brytyjczyk. Trzeba też przyznać, że scenarzyści nie ułatwili mu zadania, raz robiąc z niego bohaterskiego dziennikarza, kiedy indziej kompletnego nieudacznika (choć kluczowa decyzja, którą podejmuje, jest tego przeciwieństwem!).

Venom (2018)Wracając jeszcze do mojego wstępu, nie przez przypadek nawiązałem do swojego dzieciństwa. Venoma uwielbiają dzieciaki. Będąc przeciwieństwem Spider-Mana o naprawdę charakterystycznym wyglądzie, może się podobać, zwłaszcza tym, którzy szukali dobrej bitki pomiędzy bohaterem a jego przeciwnikiem. Dlatego akurat decyzja o rezygnacji z krwawej jatki na ekranie była jak najbardziej słuszna. Nie potrzebowaliśmy tego, film i tak jest brutalny, choć z drugiej strony ktoś chyba mierzył w mroczny klimat obrazu. W głównej mierze próbowano go jednak osiągnąć odpowiednio ciemno-mdłą kolorystyką. Trochę nie o to w tym wszystkim chodzi.

Venom (2018)Liczyłem, że dostaniemy dziennikarskie śledztwo, w którego trakcie główny bohater zgubi się na swojej drodze i stanie się prawdziwym antybohaterem. Natomiast tak się nie dzieje, Większość tajemnic zostaje zdradzonych na samym początku filmu i tak właściwię jedyną radość przynosi nam proces łączenia się Brocka z Venomem. W tym wszystko wplątany został także wątek miłosny (z grubsza niepotrzebny). Trochę nudy, jeśli chodzi o historię, ale całkiem nieźle nadrabiano to demonstracją mocy Venoma. Odkąd pojawia się na ekranie, obraz Rubena Fleischera nabiera rumieńców, przynajmniej do czasu kiczowatego finału. Ten chaotyczny pokaz dobrze sprawdzi się wraz z maratonem wszystkich części Sharknado.

Głupio to brzmi, ale wciąż preferuję Venoma w wykonaniu Tophera Grace’a ze ”Spider-Mana 3”. I wolałbym, gdyby to o nim kilka lat temu powstał spin-off. A ”Venom” w reżyserii Rubena Fleischera jest kompletnie niepotrzebnym filmem, który właściwie nic nie wnosi do gatunku. Nie jest to antybohater, na jakiego czekałem. Jedynie napełnia sakiewkę Sony. I wytwórnia pójdzie za ciosem, dając nam film z Morbiusem, którego tym bardziej nie potrzebujemy. Ale i tak go obejrzymy.

Ocena:

Autor: Rządło


Related Articles

About Author

Dawidos

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *