komiksy: 1933 komiksy polskie: 187 seriale animowane: 112 biografie: 59

Ultimate Power #9

Ultimate Power #9Numer: Ultimate Power #9
Tytuł: Ultimate Power, Part 9 of 9
Wydawnictwo: Marvel Comics 2008
Data wydania: Luty 2008
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Greg Land
Tusz: Jay Leisten
Kolory: Justin Ponsor
Litery: Albert Deschesne
Okładka: Greg Land, Jay Leisten, Justin Ponsor
Redaktor: Bill Rosemann, Ralph Macchio, Lauren Sankovitch
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Cena: $2.99
Przedruk PL: brak

Streszczenie

Rozpoczęła się walka między Hulkiem, a wojownikami z uniwersum Ultimate oraz dwoma wersjami Squadronu Supreme. Bohaterowie starają się ze wszystkich sił, lecz nie potrafią zdominować zielonego olbrzyma. Hulk uderzeniem wywołuje falę uderzeniową, która odrzuca najbliżej znajdujących się bohaterów.

Scarlet Witch jest zdezorientowana. Członkini Squadron Supreme tłumaczy jej, że przyzwała ich odpowiedników z innego wymiaru. Przez to, że ich sprowadziła, są osłabieni i mają problemy z myśleniem.

Do odrzuconego falą Quicksilvera podlatuje Skrullian Skymaster. Sugeruje Pietro, żeby pobiegł po Hyperiona i reszty wojowników, w tym czasie gdy on sam będzie powstrzymywał Hulka.

Szary olbrzym szybko zyskuje przewagę, po czym kolejno nokautuje lub eliminuje każdego superwojownika. W końcu na pomoc przylatują Hyperiony z Thorem, a w indywidualną potyczkę wchodzi z Hulkiem sam Thing. Do pomocy nadchodzi Spider-Man, który oślepia Hulka pajęczyną oraz Invisible Woman, która swym polem siłowym uniemożliwia Hulkowi oddychanie. Thing prawym sierpowym kładzie olbrzyma na łopatki.

Bohaterowie wykorzystują spokój, by przeanalizować sytuację. Dwie postaci o imieniu Arcanna, wraz ze Scarlet Witch, odsyłają nowoprzybyły zespół Squadron Supreme do ich rodzimego wymiaru. Captain America wraz z Hyperionem podsumowują ostatnio minione zdarzenia i starają się wydedukować, kto wrobił Reeda Richardsa. Na pomoc przychodzi Spider-Man, który informuje, że odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia jest Nick Fury.

Cała rozmowa jest rejestrowana przez dowódcę S.H.I.E.L.D., któremu przed nosem pojawia się nagle Kitty Pride, mówiąc mu, iż Peter kazał jej go od jakiegoś czasu obserwować. We współpracy z Shape’m zdołali obezwładnić Fury’ego.

Skrępowany Fury stara się wytłumaczyć Ultimates, że popełniają poważny błąd, lecz ignorują go. Mr. Fantastic informuje również, że Emil Burbank jest współodpowiedzialny za śmierć dziesięciu milionów niewinnych ludzi. Hyperion ogłasza, że oboje odpowiedzą za swoje czyny, jednak niepokoi się, gdyż w przyszłości ktoś inny może zagrażać obu wymiarom. Zarda ze Squadron Supreme zgłasza się na ochotniczkę i chce wyruszyć do uniwersum Ultimate, w celu kontrolowania zagrożenia. żegna się z Hyperionem namiętnym pocałunkiem.

W Triskelionie Steve Rogers rozmawia z oblewającym udaną akcję Tonym Starkiem. Iron Man zauważa, że Captain jest zmartwiony. Jak się okazuje rozmyśla o potężnej mocy Scarlet Witch, na co Tony stwierdza, że go to nawet podnieca.

W tym samym czasie Reed Richards rozmawia z Benem Grimmem w Baxter Building. Reed zapewnia przyjaciela, że znajdzie sposób na jego powrotną transformację. Thing mówi, że odrósł mu wcześniej oderwany kawałek, że jego stan ma swoje zalety gdyż pokonał Hulka i że prawdopodobnie jest idolem milionów. W tym momencie Mr. Fantastic zostawia olbrzyma samego w pokoju, który uronił łzę patrząc na swoje zdjęcie z collegu.

Recenzja

Doszliśmy wreszcie do finału crossoveru Ultimate Power. Co się okazało? Loeb zrobił w tym issue jedną wielką kaszanę. Taki dobry i popularny scenarzysta nie powinien w ten sposób rozplanować historii. Zauważcie, że mamy tu potyczkę z Hulkiem, odesłanie Squadronu do ich wymiaru, oświadczenie Zardy, znalezienie winnego całego zamieszania i katastrofy oraz spokojne i przyzwoite zakończenie całej przygody. Za dużo tego na raz!!

Po pierwsze: za krótka walka z Hulkiem! To jest Hulk na miłość boską, a nie podrzędny przeciwnik. W Ulitmates #5 walczyli z nim przez cały zeszyt, by w końcu pokonać go sprytem. A tu co? Dostał cios od Thinga i zszedł do boksu. Owszem, fajnie młócił po kolei każdego superwojownika, ale padł za szybko. To nie jest ten sam Hulk z innych historii z uniwersum Ultimate, tylko jakaś tania podróbka. Od dwóch zeszytów czekamy na rzekomo finałową walkę i co dostajemy? Kaszańca!! I to w dodatku podkisłego!

Po drugie: motyw, że pojawiła się druga ekipa Squadron Supreme jest kompletnie niepotrzebny! Odnoszę wrażenie, że scenarzysta usiłował tym wątkiem zapchać trochę historię. Scarlet Witch ich przyzwała i równie szybko odesłała. Na scenę teleportacji poświęcono tylko jeden kadr. Zero narracji, szczegółów, nic. To znaczy, że ten motyw jest niewart uwagi i miejsca w komiksie. To po co w ogóle taki pomysł zrealizowano? Czytam sobie ten zeszyt i nagle zauważyłem, że nie ma drugiego Squadronu i zacząłem szukać co się z nimi stało. Narracja tak słabo podkreśliła to zdarzenie, że jest ono wręcz pomijane podświadomie przez czytelnika.

Po trzecie: zakończenie. Dziwnie jakoś przebiegała rozmowa, kiedy to wydedukowano, kto jest odpowiedzialny za całą masakrę. Kura bura, zginęło 10 milionów ludzi, grupa superherosów wbija się, by pojmać Reeda, dochodzi do mega jatki, a kiedy wszystko się wyjaśniło bohaterowie rozmawiają jakoś tak bez emocji. Wszystko wydaje się takie wręcz sterylne. Gdyby na tą rozmowę przeznaczyć większą przestrzeń w komiksie, dać więcej oddechu, to można by uzyskać lepsze wrażenie. Podoba mi się ostatnia strona. Ben siedzi i rozczula się nad przeszłością. Od Thinga wszystko się zaczęło i na nim crossover się skończył. To do mnie przemawia, całość ma dzięki temu ręce i nogi. Podkreślam również, że Loeb, który kończył historię, sam jej nie zaczynał, więc tym bardziej jest to ciekawa konstrukcja.

Intryguje mnie roszada postaci. Nick Fury zniknął z uniwersum Ultimate do którego zaś przybyła Zarda ze Squadron Supreme. Ciekawy jest fakt, iż w serii Ultimate Spider-Man rzeczywiście Fury nie występuje. Świadczy to o tym, że Bendis jest profesjonalistą, ma łeb na karku i opowiada o tym samym świecie co inne serie spod szyldu Ultimate. Intryguje mnie i ciekawi tylko Zarda. Czy pojawi się w którejś serii, a jeśli tak to w której? Niestety scenarzyści zapominają o postaciach. Dobrym tego przykładem jest Captain Marvel, który pojawił się w Ultimate Secret #1 (crossover dotyczący Gah Lac Tus’a) i słuch o nim zaginął. Dobrze by było, gdyby Zarda pojawiała się tylko epizodycznie, ponieważ nie jest to przecież jej uniwersum, więc kto chce czytać o niej przygody?

Nie ukrywajmy, że komiks słaby. Ratuje go tylko krótka potyczka z Hulkiem, która i tak również była marna. Szkoda. Ocena: 2 pajączki.

Ocena:

Autor: Sierp

Ultimate Power: Podsumowanie

Działacze Marvela skusili czytelników okładką pierwszego zeszytu tego corssoveru, na której to widniały podobizny większości superwojowników uniwersum Ultimate. Do tego rysunki Land’a i Ryan’a osobiście uważam za jedne z najlepszych wśród artystów pracujących nad amerykańskimi komiksami. W dodatku roszada trzech, już wybitnych, znakomitych pisarzy: Bendis, Straczynski, Loeb. Wszyscy dołożyli wszelkich starań, by zyskać jak największą ilość czytelników i by owa mini seria wpisała się w karty historii komiksu amerykańskiego. Czy jednak wyszła im ta sztuka?

Nie jest to pierwszy raz, gdy próbowano zestawić ze sobą dwa oddzielne uniwersa z superwojownikami. Przyzwyczajono czytelników do znakomitych pojedynków między czołowymi postaciami ich ulubionych serii. Pamiętny jest niewydany crossover, łączący wydawnictwo Marvel z DC. Jak można przeczytać w „Świecie Komiksu” #28 nie doszło do wydania tej historii, z tego względu, że działaczy Marvela oburzył fakt, iż ich czołowe postacie miałyby przegrać z drugorzędnymi bohaterami Detective Comics. W tym przypadku tak naprawdę w ogóle nie doszło do wielkich indywidualnych pojedynków, a szkoda, gdyż tego oczekiwano po tym komiksie i wielu fanów się po prostu zawiodło.

Land i Ryan to mistrzowie rysowania płci pięknej. Osobiście jestem przeciwnikiem rysowania laleczek Barbie w charakterze superwojowniczek, z których spływa pot, krew i łzy. Trudno jednak irytować się na ten zgrany duet, gdyż nie ukrywajmy, potrafią idealnie wydobyć z kobiet to, co nam męczyznom się najbardziej podoba. Do tego posiadają swój własny indywidualny styl, dzięki któremu można bez trudu rozpoznać ich prace. Abstrahując, szata graficzna w dużej mierze maskuje niedociągnięcia i wady scenariusza.

Jeśli już mowa o historii to trio Bendis-Straczynski-Loeb nie podołali. Czytając kolejne zeszyty nie można oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści nie pracowali ze sobą. Najlepszym tego przykładem jest fakt, iż tego crossoveru nie można wcisnąć w chronologię wydarzeń w uniwersum Ultimate. Są trzy kontrowersyjne wątki: związek Spider-Mana z Shadowcat, pozostanie Nicka Fury’ego w innym wymiarze oraz postać Hulka, trzymanego na klucz przez S.H.I.E.L.D. Na temat niezgodności z pozostałymi seriami rozpisałem się w recenzji Ultimate Power #7, dokąd odsyłam wszystkich zainteresowanych tematem.

Przeanalizujmy teraz ze spokojem indywidualnie pracę każdego pisarza.

Bendis odpowiedzialny jest za pierwsze trzy zeszyty. Największą wadą jego częci jest zbyt szybkie zebranie się superwojowników w jednym miejscu. Uważam, że uczestnikami wyprawy powinni być: Ultimates, Fantastic Four, Spider-Man i Shadowcat i ewentualnie Daredevil. X-Meni są w zupełności niepotrzebni. Reszta bohaterów jest na miejscu w Nowym Jorku i mutanty są dodane chamsko na siłę. W dodatku nie mają zbyt wielkiej roli w całym crossoverze: odbijają Reeda z więzienia, co mógłby zrobić ktoś inny. Jest jeszcze fajna akcja z Wolviakiem, gdy został przypieczony laserem przez Hyperiona. Na tym koniec. Scenariusz traci na wiarygodności, a jedynie zyskuje na atrakcyjności, gdyż przyciągnął fanów X-Menów. Do tego Bendis już w 1. issue wprowadził całkowicie nową grupę superprzeciwników – Serpent Squad. Nic o tych bohaterkach nie wiadomo wcześniej, a i wielce prawdopodobne, że zostaną zapomniane w świecie Ultimate. Czyli zostały powołane do życia tylko po to, żeby zginąć i zostać zapomniane. Co dobrego można powiedzieć, że nawet tak nieudolny scenariusz ma ciekawą narrację. Dostajemy szczątki informacji i czekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy. Ale nie ma się czemu dziwić, bo Bendis jest jednak profesjonalistą i potrafi pisać historie w takim medium, jakie są zeszyty.

Straczynski pisał kolejne trzy issue crossoveru. On odwalił najlepszą robotę, bo w jego częci mamy najciekawszą potyczkę, a i (co dla nas ważne) Spider-Man odegrał niemałą rolę. Za jego pomysłem wszyscy mogli przenieść się do drugiego wymiaru w krótkim czasie. Zeszyt czwarty wzbogacony jest jeszcze o zabawną wymianę zdań między Parkerem a Furym. Straczynski wyjaśnia wreszcie wiele o przyczynach całej katastrofy. Wszystko ma ręce i nogi, narracja ciągnie się swoim własnym tempem, nie leci szybko na łeb na szyję, ani nie ciągnie się jak flaki z olejem. Jak wspomniałem wyżej, za jego kadencji w Ultimate Power uraczono nas najlepszą walką. W recenzjach podkreślam często, że walka nie powinna być najciekawszym gwoździem programu, że ważniejsza jest cała otoczka wokół, ładowanie atmosfery, rozwijanie zdarzeń i ich następstw. Podchodząc do tej mini-serii oczekujemy wręcz ciekawych pojedynków i Straczynski nam to wreszcie daje. Walka jest rozwinięta na parę stron, mamy ciekawą sekwencję ciosów, dobre fortele, współpracę między bohaterami i ciekawe użycie ich mocy. Do tego dobra, szczegółowa animacja. Naprawdę świetna robota. Jeśli chodzi o porównanie do sztuki komiksu światowego to wciąż animacja z komiksu amerykańskiego nie dorasta do pięt komiksom azjatyckim, gdzie w pierwszej kolejności trzeba wyróżnić koreańską „Priest” autorstwa Min-Woo Hyung. Jeśli chodzi o porównanie do sztuki komiksu amerykańskiego, to jest to jedna z najlepszych walk jakie zostały wydane. Możecie wierzyć mi lub nie, przeczytałem w swoim życiu wiele różnych komiksów, znam się na animacji i narracji w komiksie, i stwierdzam, że walka z Hyperionem jest absolutnie z górnej półki.

Ostatnie trzy zeszyty przypadły Loebowi. Szanuję bardzo tego pisarza, ale jego scenariusz jest wysrany z miejsca gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Wiele niepotrzebnych wątków i postaci, przez co zabrakło miejsca na podstawowe rzeczy. Uważam, że nic by się nie stało, gdyby Scarlet Witch nie przywołała kolejnego Squadron Supreme, a zapchało to niepotrzebnie miejsce w komiksie. Ową przestrzeń można by było przeznaczyć na bardziej rozwiniętą walkę z równie niepotrzebnym w tej historii Hulkiem. Loeb tak to wyjaśnił, że dwie armie mają rzekomo się zjednoczyć przeciw wspólnemu wrogowi. Tym wspólnym wrogiem mógłby bez problemu być dr. Doom. W Ultimate Fantastic Four # 30 przyznano nawet, że jest on potężniejszy niż Thor, więc z łatwością mógłby robić za mega bossa. Zamiast tego scenarzysta wolał wprowadzić kolejny Squadron i ścisnąć w ostatnim zeszycie walkę z Hulkiem i wyjaśnienia całej afery. Nie popisał się tutaj profesjonalizmem i apeluję do wszystkich fanów Loeba o obiektywne rozważanie moich słów. Na zakończenie wspomnę jeszcze, że nadał Scarlet Witch gigantyczną moc i nie wiadomo, czy w ogóle ktoś kiedyś to wykorzysta oraz wprowadził do uniwersum Ultimate Zardę, którą prawdopodobnie również czeka zapomnienie przez scenarzystów serii spod szyldu Ultimate.

Podsumowując crossover jest cienki jak barszcz z proszku i szkoda, że zmarnowano tyle papieru na jego wydrukowanie. Nie wprowadza prawie nic do świata Ultimate (oprócz braku Fury’ego i pojawienie się Zardy) i w dodatku kłóci się ogromnie z istniejącymi już seriami. Z moich ocen od pojedynczych zeszytów wynika, że owa miniseria zasługuje na notę 2,9 pajączków. Jeśli jeden pajączek to jest największy gil z nosa, to ciężko dać za całokształt 3 pajączki. Crossover ratują: rysunki Landa i Ryana oraz potyczka z Hyperionem. Uważam, że 2,5 to słuszna i sprawiedliwa ocena, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że trochę ją jednak zawyżyłem.

Ocena:

Autor: Sierp

Ultimate Power #9 Ultimate Power #9 Ultimate Power #9


Related Articles

About Author