komiksy: 1931 komiksy polskie: 187 seriale animowane: 112 biografie: 59

Who am I? I’m Spider-Man

Spider-Man to jeden z najpopularniejszych superbohaterów komiksowych, który w Stanach Zjednoczonych stał się ikoną amerykańskiej pop kultury. Od już ponad 40 lat fascynuje miłośników komiksów na całym świecie. Taka popularność nie mogła zostać niezauważona przez krainę marzeń, jaką jest Hollywood. Spider-Man, co prawda doczekał się dwóch filmowych adaptacji, ale nazwanie ich przeciętnymi byłoby obrazą dla tego słowa. Z tego powodu serca wielu fanów Człowieka-Pająka zabiły mocniej, gdy dowiedzieli się oni, że powstanie wysokobudżetowa adaptacja filmowa ich ulubionego komiksu. Co więcej, wziął się za nią Sam Raimi, spec od przewrotnej konwencji i nałogowy „pochłaniacz” obrazkowych historii. W maju 2002 roku film ujrzał światło dzienne. Kilka dni wystarczyło by pobił kasowy rekord i ustanowił go w amerykańskich box-office’ach. Wbrew pozorom, krytycy nie wybrzydzali, wprost przeciwnie, ich recenzje były w większości pozytywne. Nie dziwi mnie to, gdyż uważam, że Raimi i cała ekipa wywiązali się ze swego zadania znakomicie.

Nie będę w tej recenzji pisał o fabule, gdyż każdy szanujący się fan Człowieka-Pająka zna ją na pamięć, napiszę tylko o drobnych zmianach, jakich dokonał w stosunku do komiksu reżyser Sam Raimi. Po pierwsze, Peter Parker zyskuje nadprzyrodzone moce w wyniku ukąszenia przez wyhodowanego genetycznie pająka (w komiksie przez napromieniowanego przedstawiciela tego gatunku). Po drugie, nasz bohater nie korzysta już z wyrzutni pajęczyny, gdyż sieć jest wytworem jego własnego organizmu. Po trzecie, wujek Ben zostaje zastrzelony w czasie kradzieży samochodu (w komiksie ginie przez włamywacza, który wdarł się do domu Parkerów). I to już wszystkie zmiany z gatunku tych „ważniejszych”. A zatem czas na uzasadnienie swojej opinii.

Scenariusz filmu ma bardzo solidną i spójną strukturę i w 90% jest wierny komiksowej historii. Skrypt został przemyślany tak, aby Spider-Man był prawdziwym kinem familijnym. Nie brakuje więc błyskotliwych dialogów, śmiesznych i wzruszających scen (z tym wzruszeniem to oczywiście nie do przesady) i sympatycznych bohaterów. Jest też wreszcie parę momentów zapadających głęboko w pamięć (halucynacje Normana Osborna, zamordowanie zarządu Oscorpu, uniki Spider-Mana w stylu ala Matrix). Na upartego każdy widz spragniony wytchnienia i odpoczynku znajdzie w tym filmie coś dla siebie.

Bardzo rzetelną i godną uwagi robotę wykonał sam reżyser. Spider-Man jest dowodem jego pasji odczuwanej do komiksowego superbohatera. Raimi „bawi się” filmem, nie zmieniając jednocześnie konwencji całości, dzięki czemu Spider-Man utrzymany jest w klimacie komiksowej historii. Jest to więc ekranizacja przygód superbohatera z prawdziwego zdarzenia. Brawa dla reżysera. Jednakże sukces filmu nie byłby możliwy bez doborowej obsady, która świetnie odnalazła swoje miejsce na planie filmowym. Wybór Tobey Maguire’a do roli Spider-Man był strzałem w dziesiątkę. Maguire jest taki, jaki Peter Parker powinien być: nieśmiały, niepozorny i szukający akceptacji otoczenia. Aktor świetnie ukazał transformacje z zagubionego chłopaka w superbohatera, który skutecznie rozprawia się z każdym przestępcą. Można śmiało powiedzieć, że Maguire wykreował na ekranie jedną z najsympatyczniejszych ról. Wzorowy bohater potrzebuje szalonego arcy-wroga. Kreuje go Willem Dafoe, który wcielił się w Normana Osborna alias Zielonego Goblina. Rekomendacją talentu tego aktora niech będzie scena, gdzie rozmawia on ze swoim alter ego pokazującym się w lustrze. W tle obu tych panów grają Kirsten Dunst, James Franco i J.K. Simmons (urodzony Jonah Jameson – brawa za charakteryzację), którzy również starają się przykuć uwagę widza swoją rolą.

Spider-Man, jak na amerykański hit kinowy przystało, nie może obyć się bez widowiskowych efektów specjalnych i sprawnego montażu dźwiękowego. Poziom techniczny filmu nadal stoi na wysokim poziomie, czego dowodem są dwie nominacje do Oscara właśnie w kategoriach technicznych. W pamięć zapadają sceny huśtania się bohatera między wieżowcami, wykonywania uników w zwolnionym tempie (jak w Matriksie) czy też walka z Zielonym Goblinem (choć prawdę powiedziawszy mogłaby być ona dłuższa). Do charakteryzacji również nie mam zastrzeżeń, choć strój Zielonego Goblina (klimatyczny z daleka) z bliska pachnie nieco poziomem Power Rangers. Jeśli zaś chodzi o kostium Człowieka Pająka, to jest on idealnie zrobiony. Na sam koniec wspomnę o muzyce Danny’ego Elfmana, która jest bardzo nastrojowa. Najbardziej podobał mi się utwór z końcowej sceny filmu, kiedy Peter Parker prowadzi monolog (Who am I? I’m Spider-Man). Krótko mówiąc, i pod tym względem film nie zawodzi.

Czas na podsumowanie. Spider-Man to bardzo porządna adaptacja komiksu i kino rozrywkowe na wysokim poziomie. Jak w każdej produkcji i w tej nie brakuje niedociągnięć czy pomyłek, ale ogólny bilans wychodzi na duży plus. Z mojej strony kompletny brak rozczarowania. Dla innych fanów – pozycja obowiązkowa. Polecam.

Ocena:

Autor: Dawidos


Related Articles

About Author

Dawidos